Angielska królowa, Wiktoria, nazywała cierpienia związane z wydawaniem na świat dzieci „ciemną stroną małżeństwa”. Uważała, że kobiety spotyka w związku z tym wielka niesprawiedliwość. „Wy, mężczyźni – napisała w liście do swego zięcia, gdy jej córka, a jego żona zaszła w ciążę – jesteście samolubni, macie jedynie korzyści, a my, biedne kobiety, musimy znosić cały ból i cierpienia, o których nie macie najmniejszego pojęcia”.
Żyjąca równolegle z królową, Ellen Key, twierdziła, że system „wynaleziony dorywczo przez naturę” niegodny jest człowieka cywilizowanego i rozwój kultury musi odnaleźć sposób na złagodzenie tych dolegliwości lub nawet zastąpienie rodziców. Była przekonana, że w bliskiej już przyszłości uczeni wymyślą jakąś alternatywną metodę, dzięki której wydawanie na świat dzieci, nie będzie aż tak uciążliwe. Trzeba przyznać, że próbowano najróżniejszych sposobów, lecz, niestety, na niewiele się one zdały! Dlaczego?
Szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego. Ale słyszałem pewną bardzo starą historię, która rzuca ciekawe światło na to zagadnienie. Otóż działo się to jeszcze w złotym wieku ludzkości, gdy bogowie hasali po ziemi, i taki – dajmy na to Zeus – zmieniał się w złoty deszcz lub jako łabędź flirtował z Ledą. Już wtedy pięknej połowie rodu ludzkiego nie uśmiechało się wydawanie na świat dzieci metodą „dorywczo wynalezioną przez naturę”. Wśród kobiet doszło do czegoś w rodzaju rewolty. Piękne córy ziemskie postanowiły na wspólnym wiecu, że udadzą się z petycją do Zeusa.
— Potężny i gromowładny panie nasz – rzekły. – Dlaczegoś nas tak urządził, że w bólu rodzić musimy? Zmień to, potężny, błagamy. W inny sposób zaludniaj świat.
Zeus uśmiechnął się, wykonując łaskawe skinienie głową.
— Dobrze, śmiertelne – odpowiedział. – Zmienię to. Nie będziecie odtąd w bólach rodziły. Ale jeśli nie chcecie bólu potem muszę was pozbawić rozkoszy przedtem.
I Zeus uśmiechnął się, chytrze mrużąc oko.
Delegatki najpierw zaczęły szeptać między sobą, z minuty na minutę ich dyskusja robiła się coraz to głośniejsza, aż w końcu ich narada przerodziła się w burzę. Nie wiadomo ile trwały targi i kłótnie miedzy ziemiankami, ale w końcu doszły do porozumienia, prosząc boga bogów:
— Cóż, w takim razie, Zeusie, niech już zostanie, jak było…
Rodziłam syna 18 godzin. Od drugiej w nocy do osiemnastej czekałam aż zobaczę maleństwo. Miałam skurcze wszelkiego rodzaju. Ból nie do opisania, ale najcudowniejszy. Cud narodzin to właśnie jest to! Dlaczego? Bo się tego bólu u nie pamięta!!! Uciążliwy, długotrwały… I… W końcu udało się! Jeszcze nie widziałam bobaska, ale słyszałam jego krzyk… I wreszcie dostałam moją małą, śliczną, cudowną istotkę. Położna położyła mi Jasiulka na brzuchu, a on otworzył oczy. Cała miłość była zawarta w tym pierwszym nieświadomym spojrzeniu! Nie spotkało mnie nigdy więcej szczęścia!!! Kobiety, które dobrowolnie decydują się na tzw. cesarskie cięcie, żeby nie czuć bólu, nie wiedzą co je omija bezpowrotnie.
Czyli metoda „dorywczo wynalezioną przez naturę” sprawdza się jednak i przed i po?