Z pewnością czytelnik ma swoje ulubione fragmenty książki, ale autor także. Kiedy pytacie mnie, jaką scenę najbardziej lubię w książce „Daisy. Błękitna tożsamość”, zawsze przychodzi mi na myśl bal w Berlinie, na którym Daisy utarła nosa cesarzowi Wilhelmowi. Ktoś, kto czytał książkę, wie, jakie okoliczności temu towarzyszyły. Kaiser próbował potraktować ją niczym pruskiego żołnierza, a księżna w sposób dosadny, aczkolwiek taktowny, pokazała mu, co o tym myśli. Niniejszy post kończy się plikiem audio, na którym możecie sobie odsłuchać tę scenę w wykonaniu aktora Teatru Polskiego we Wrocławiu, Dariusza Bereskiego. (Muzykę i efekty specjalne podkładał Henryk Borsiak). Ja natomiast wspomnę jeszcze o paru ważnych szczegółach związanych z kontekstem tego wydarzenia. 
Otóż trzeba pamiętać, że Wilhelm był autokratą, i to dosłownie zbzikowanym na punkcie okazywania mu respektu – zwłaszcza ze strony Anglików. Ten problem częściowo brał się stąd, że nawet gdy został cesarzem, ani jego babka (królowa Wiktoria), ani jego wuj Bertie (przyszły król Anglii Edward VII) wcale nie uważali go za herosa, za jakiego pragnął uchodzić i po prostu się go nie bali. Prasa brytyjska pisała, że „tym, czego Wilhelm nienawidzi w Anglikach, jest ta odrobina prawdziwej wolności, którą wywalczyli dla nas nasi ojcowie”. I tę „odrobinę prawdziwej wolności” Daisy zaprezentowała mu w sposób nie mający sobie równych!
Rozpatrując tło tej historii warto także wziąć pod uwagę, iż ze względu na swoje dolegliwości związane z uszkodzeniem ucha wewnętrznego (położonego blisko mózgu), cesarz bardzo często popadał w nagłe ataki złości. Jeśli swoich ministrów potrafił nazwać „bandą cymbałów”, to można sobie tylko wyobrazić do czego był zdolny podczas ataku gniewu. Nawet politycy tej miary, co lord Salisbury byli zdania, że Wilhelm może mieć „nie wszystko po kolei w głowie” i że może być „trochę pomylony”. W tym kontekście nie powinno nas dziwić, że książę von Pless dosłownie zdrętwiał ze strachu, gdy Daisy (Angielka) publicznie sprzeciwiła się cesarzowi niemieckiemu, i to na dworze w Berlinie! No, czegoś takiego jeszcze tam nie widziano!
Ale jakby nie patrzeć, Daisy pokazała tu klasę! I może dlatego lubię te scenę, że imponują mi osoby, które posiadają odwagę cywilną, by stanąć oko w oko z rzeczywistością. Nie próbują stosować uników tylko – jak to się mawia – biorą byka za rogi! I tak właśnie zachowała się Daisy. No cóż… nie w każdej sytuacji była taka odważna. Lecz tym bardziej zasługuje to na upamiętnienie.
Możliwość komentowania została wyłączona.