POPRAWNOŚĆ I STRACH

Żyjemy w czasach, w których coraz trudniej mówić to, co się naprawdę myśli – nie dlatego, że ktoś postawi nas przed sądem, ale dlatego, że społeczeństwo zostało odpowiednio wytresowane – wytresowane na medialnych strażników poprawności.

Zastraszanie wygląda dziś zupełnie inaczej niż kiedyś – nowoczesne, elegancko, opakowane w polityczną poprawność, której nie można nic zarzucić – z której w razie czego można się wycofać, wyprzeć – powiedzieć: „Ależ ja  nic złego nie  miałem na myśli”.

Mowa nienawiści czy myślozbrodnia?

Wystarczy niewłaściwe zadane pytanie. Każdy, kto zadaje pytania, które nie mieszczą się w głównym nurcie, natychmiast staje się podejrzany. Ktoś nie zgadza się z ideologią gender? Homofob. Ktoś kwestionuje sens masowej imigracji? Rasista. Ktoś nie ufa wielkiej farmacji? Szur. Ktoś mówi o tradycyjnych wartościach? Faszysta.

Zamiast dyskutować – etykietujemy. Zamiast rozmawiać – zmuszamy do milczenia.

Media, które powinny być przestrzenią debaty, stają się maszynami do produkcji lęku. Lęku przed „tym drugim”, lęku przed przyszłością, lęku przed niepoprawną opinią.

To nie jest już wolność słowa. To jedynie szyld z napisem „Wolność słowa”.

Możesz mówić, co chcesz, o ile nie wykraczasz poza dozwolony kanon. A jeśli to zrobisz, licz się z konsekwencjami: utratą pracy, nagonką w sieci, społecznym ostracyzmem. I to ma się nazywać wolnością? Nie, to nie jest wolność. To obłudna forma cenzury, do której czuje się upoważniony niemal każdy.

Media, które nie informują – lecz programują

Współczesne media rzadko zajmują się szukaniem prawdy. Zajmują się głównie tworzeniem narracji. Budują obraz świata nie taki, jaki jest – lecz taki, jaki ma być. A kto się nie zgadza, ten wróg, ruska onuca, płaskoziemiec czy jakkolwiek w przyszłości tego nie wymyślą. Poddawanie się takiej narracji świadczy o braku samodzielnego myślenia i bezkrytycznemu poddawaniu się manipulacji medialnej.

Demokracja bez debaty to jedynie fasada. Przypomina zegar bez wskazówek – mechanizm działa, ale co z tego, skoro nikt nie wie, która jest godzina.

Polityczna poprawność jako kaganiec

Niestety, zamieniliśmy jedną opresję na drugą. Pamiętam czasy, gdy nie wolno było krytykować władzy. Dziś nie wolno krytykować obowiązujących „wartości”, które są niczym innym jak tylko maskowaniem interesów. Bauman nazwał je moralnym ornamentem, który ładnie wygląda, ale niczego nie rozwiązuje. Jest za to doskonałym narzędziem szantażu, a w przyszłości dyktatury. Widać to na przykładzie Anglii. Za parę słów niezgodnych z obowiązującą doktryną ludzi zamyka się do więzień.

Tolerancja bez wolności słowa jest tylko hipokryzją.

Nie zgadzam się – i mam prawo się nie zgadzać

Za tym, co piszę stoi troska o wolność, godność i prawo do własnego zdania – a to są fundamenty każdej zdrowej debaty. Nie podoba mi się świat, w którym trzeba ważyć najmniejsze słowo, nie z troski o innych, ale z lęku przed zmanipulowanym tłumem. Poprawność, w swojej najbardziej agresywnej formie, nie chroni wrażliwych ludzi – tylko pacyfikuje niewygodne głosy. Używa języka równości, by zakneblować odmienne opinie. To nie jest dbanie o uczucia. To nowoczesna forma opresji ubrana w hasła tolerancji.

Nie powinniśmy pozostawać wobec niej obojętni!

Wolność słowa to nie luksus. To podstawowy warunek uczciwego społeczeństwa.


⬅️ Powrót do Aktualności


💬 Co Ty o tym sądzisz?
📣 Podziel się swoją opinią w komentarzu.
🔁 Jeśli uważasz ten tekst za ważny – udostępnij dalej.

Fade-in przy przewijaniu