ŚLEPY JAŹ
Szukałem dzisiaj kompotu w mojej podręcznej spiżarni i trafiłem na ten słoik. Pomyślałem sobie: „Co to może być? Ani to czereśnie, ani śliwki… Pewnie taki stary, że owoce przeszły w stan ciekły”. Miałem zamiar wyrzucić go do kubła, ale coś mnie tknęło, żeby otworzyć i chociaż powąchać. Ledwie to uczyniłem i… rany boskie! Zapachniało poezją! Spojrzałem na wieczko i poznałem pismo mego brata. Siedzę teraz przy lampce wina Darka roboty, w kolorze gryczanego miodu, i wspominam pół wieku, które spędziliśmy wspólnie. Akurat na myśl lezie mi zdarzenie …