Znasz pewnie osoby, które lubią budować wysokie mury wokół swoich opinii; obstawać przy swoim zdaniu niezależnie od argumentów. Jeżeli fakty im przeczą, tym gorzej dla faktów. Ich dyskusje z innymi najczęściej przeradzają się w kampanię na rzecz forsowania własnych poglądów. Wszystko wiedzą najlepiej, zawsze mają rację. Tylko ich życie na ogół jakoś nie odzwierciedla tej mądrości. No cóż, nie ma ludzi doskonałych, ale z pewnością nie brakuje mądrzejszych od innych…
Całkiem niedawno miałem wątpliwej jakości przyjemność z kimś takim. Gdy w końcu udało mi się dojść do słowa wspomniałem mu o sztuce teatralnej Lessinga pt. Natan mędrzec. Jest tam scena – która zresztą stanowi oś całego dramatu – a w której to sułtan Saladyn próbuje wciągnąć głównego bohatera w pułapkę. Zadaje mu w związku z tym pytanie:
– Która z trzech religii jest religią prawdziwą: chrześcijaństwo, judaizm czy mahometanizm?
Natan odpowiada przypowieścią o trzech pierścieniach. Traktuje ona o ojcu, który miał cenny klejnot o niezwykłych właściwościach zjednywania sobie sympatii. Był również ojcem trzech synów i każdego jednakowo kochał. Nie mógł się zdecydować, któremu przekazać pierścień po swojej śmierci. Wobec czego zamówił u złotnika dwie dodatkowe kopie. Rzemieślnikowi udało się tak znakomicie podrobić oryginał, że nawet ojciec nie wiedział który jest którym. Na łożu śmierci każdego z synów zapewnił, że to on jest właścicielem tego prawdziwego.
Po jego śmierci bracia wdali się w spór o to, kto jest prawowitym spadkobiercą. Ponieważ nie umieli tego rozstrzygnąć między sobą, wnieśli sprawę przed sędziego.
Sędzia z kolei orzekł:
– Nikt nie jest w stanie rozróżnić tych pierścieni. Każdemu z was pozostaje tylko jeden sposób, by dowieść, że jest prawowitym spadkobiercą: poprzez swe czyny. Ten, którego życiem będzie rządzić mądrość, wspaniałomyślność i tolerancja, ten okaże się prawdziwym posiadaczem magicznego pierścienia.
KOMENTARZ:
Takie błyskotliwe puenty nie zdarzają się zbyt często. Tutaj – statystycznie częściej niż gdziekolwiek indziej…
Dziękuję.
To raczej dopowiedzenie niż puenta. Po rozpakowaniu opowieści i tak każdy sam musi sięgnąć po tę kroplę miodu, która zwykle leży gdzieś na samym dnie historii. Po to, co dla nas ważne, musimy sami się schylić. Ale dziękuję za docenianie, przynajmniej wiem, że ktoś czyta te wpisy 😉