Myszkując po starych książkach natknąłem się na powieść Octave Mirbeau, “Pamiętnik panny służącej”. Sposób, w jaki zaprezentowano w tej niej związki pomiędzy seksem a religią, po prostu rozbroił mnie i postanowiłem przytoczyć jego fragment na łamach Witryny. Nie ma on nic wspólnego z napastliwą agresją przeciwników religii, z drugiej jednak strony, hmm… najlepiej samemu poczytać.
Ten urywek wspomnień panny służącej obraca się wokół problemów natury erotycznej – dotyczą one jej pani i pana. W tę skomplikowaną materię wciągnięty zostaje proboszcz. Co z tego wynika? Poczytajmy…
“Pani choruje na brzuch i nie może mieć dzieci, więc nie chce nawet słyszeć o podobnych sprawach. Krąży na ten temat piękna opowieść po okolicy.
Pewnego dnia pani, spowiadając się w konfesjonale, wyznała proboszczowi swoje trudności i spytała, czy może z mężem pofiglować w łóżku.
– Co rozumiesz przez figlowanie, moje dziecko?– mruknął proboszcz.
– Nie wiem dokładnie, ojcze – odpowiedziała moja pani zmieszana. – Pewne pieszczoty…
– „Pewne pieszczoty”… Ależ, moje dziecko… te „pieszczoty” to grzech śmiertelny…
– Właśnie dlatego usilnie proszę Kościół o przyzwolenie…
– No tak, no tak… Cóż… w końcu… a te „pewne pieszczoty”… a często?…
– Mój mąż jest silnym mężczyzną, bardzo zdrowym… Może ze dwa razy na tydzień?
– Dwa razy na tydzień? To za dużo… To za często… To rozwiązłość… Mężczyzna, choćby najsilniejszy, nie potrzebuje aż dwa razy w tygodniu tych „pewnych pieszczot”.
Parę sekund milczał skłopotany i zakończył:
– No, niech już będzie! Zezwalam na „pewne pieszczoty” dwa razy w tygodniu, ale pod pewnymi warunkami… po pierwsze: pani sama nie będzie przy tym odczuwała żadnych występnych przyjemności…
– Och, obiecuję, mój ojcze…
– Po drugie… Każdego roku ofiaruje pani dwieście franków na ołtarz Najświętszej Panienki…
– Dwieście franków? – pani aż podskoczyła. – Za to? O, nie!
I odprawiła księdza z kwitkiem”.