Przeglądałem dziś w Internecie dzieła Impresjonistów. Znów zatrzymałem się dłużej przy obrazie Claude’a Moneta „Katedra w Rouen” i ponownie przypomniało mi się stare opowiadanie związane z tym obrazem. Już kiedyś je udostępniłem, ale chyba nie na Witrynie Autorskiej. Nie pamiętam nawet, kto je napisał, ale wydaje mi się, że któryś z francuskich pisarzy. Doskonale przypominam sobie natomiast, jakie uczucia towarzyszyły mi, gdy skończyłem czytać ostatnią linijkę tekstu. To samo poczułem dziś, gdy patrzyłem na obraz Moneta.
Opowiem je w dużym skrócie. To była historia młodego studenta, który codziennie przechodził obok sklepu z obrazami. Na wystawie stało płótno mało znanego wówczas malarza Claude’a Moneta – „Katedra”. Prawie nikt nie doceniał wówczas obrazów mistrza impresjonizmu. Student miał jednak to, co się nieraz określa mianem „smaku”, wiedział, że ma do czynienia z arcydziełem. Pewnego razu wszedł do środka i zapytał właściciela galerii, ile kosztuje ten obraz.
– Dwa tysiące franków – usłyszał odpowiedź.
Nie stać go było na tak ogromną sumę, ale miał zamożną rodzinę. Poprosił więc sprzedawcę, by zarezerwował dla niego obraz, a sam wysłał list z prośbą o pieniądze.
Młodzieniec ten miał w Paryżu kochankę. Była zapatrzona w siebie, głupia i próżna, ale ładna. Dziewczynę nazajutrz miały odwiedzić dwie przyjaciółki z prowincji. Poprosiła więc studenta, aby im towarzyszył w wycieczkach po Paryżu. Przez kilka dni jeździł z nimi po teatrach, restauracjach i klubach rozrywkowych, płacąc za nie rachunki. Jego pieniądze szybko stopniały i żeby sprostać oczekiwaniom wybranki musiał zaciągnąć długi u przyjaciół. Tym sposobem znalazł się w kłopotliwej sytuacji, nie miał nawet na komorne. Zaczął się już na poważnie niepokoić, ale wtedy przyszedł przekaz z dwoma tysiącami franków. Poczuł wielką ulgę, bo mógł spłacić zobowiązania. Niestety, na „Katedrę” Moneta nie starczyło mu pieniędzy. Obraz trafił do rąk prywatnego kolekcjonera, a potem do Luwru.
Dzisiaj ten student jest już mocno posuniętym w latach panem. Czasem spotyka na ulicy staruszkę mieszkającą w sąsiednim budynku. Ta pani jest jego dawną kochanką. Kobieta ma twarz pomarszczoną i zapłyniętą tłuszczem. Porusza się o lasce, ale dalej uważa się za nieskończoną piękność. Staruszek pozdrawia ją ukłonem, ale nigdy z nią nie rozmawia. Myśl, że kiedyś ją kochał, sprawia mu przykrość. Od czasu do czasu chodzi jednak do Luwru, aby popatrzeć na „Katedrę” Moneta. Zawsze długo się jej przygląda i wzdycha.
“Jedyna kobieta, która artysta powinien być oddany to sztuka”.
Tak.. Dla artysty sztuka jest miłością największą.
Nie każde piękno jest ulotne i próżne, te zapisane i zmalowane długo pozostają zachwycające. A impresjoniści mają szczególną moc utrwalania go na płótnie. Łapią ulotną chwilę
i uwieczniają za pomocą pędzla. Uwielbiam takie obrazy, w szczególności “Staw z nenufarami” Moneta.