Pierwsze autorskie próby

W czasach, w których przestałem już nosić koszulę w zębach, dowiedziałem się od kolegów, że całowania można się nauczyć  z filmów dla dorosłych. Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy próbowałem tego wynalazku. Moja pamięć zarejestrowała jedynie smak słonej cieczy spod nosa smarkuli, z którą się wówczas obłapiałem, więc musiało to być rzeczywiście w niepamiętnych czasach. Czy jednak filmy były głównym materiałem źródłowym dla adeptów sztuki sycenia się tym wilgotnym darem natury? W to raczej wątpię. Ludzie przecież całowali się zanim Edison i bracia Lumiere wynaleźli kamerę. Pierwszy film, w którym utrwalono scenę z pocałunkiem powstał w 1896 roku, literatura piękna natomiast wspomina o wzajemnym smakowaniu się na całe wieki wcześniej.

Wspomniany obraz filmowy, uchodził w epoce wiktoriańskiej za scenę erotyczną i wywołał falę protestów. Nie były one bynajmniej pozbawione podstaw. Pocałunek z użyciem języka – zwany dawniej pocałunkiem francuskim – zawsze miał charakter erotyczny. Przypominał „pukanie do drzwi na piętrze z pytaniem, czy parter jest do użycia”. Mimo że niemy, był nad wyraz wymowny. Zawierał bowiem obietnice na pulchne drożdżowe ciasteczko z kremem, stanowiąc jednocześnie prolog do dzieła pt. „Ciąg dalszy nastąpi”.

Intrygujące wydaje się w związku z tym, jak człowiek doszedł do momentu, w którym odkrył, że pocałunek to preludium do rozkołysania zmysłów? Niestety, nic pewnego na ten temat nie da się stwierdzić. Mogę przytoczyć jedynie opinie, które bardziej obrazują to, czego ludzie się domyślali niż wiedzieli. Jest ich naprawdę wiele, więc ograniczę się tylko do tych najstarszych, czyli najbliższych krewnych prawdy.

Z dzieł Homera wynika, że starożytni Grecy doskonale znali już pocałunek. Określano go słowem chytra, co znaczy dosłownie „garnek”. Brało się to stąd, że w trakcie całowania jeden całuśnik chwytał drugiego za płatki uszu przez co głowa przypominała garnek. Brzmi to być może mało romantycznie i nie wykluczone, że ta chytra sztuczka miała na celu nie dopuścić do tego, by jedno drugiemu się wyrwało. Nie wiadomo, wydaje się to jednak całkiem możliwe.

Inni dziejopisarze wiążą pocałunek z upadkiem Troi, a właściwie z okresem, gdy część jej niedobitków wylądowała w pobliżu Tybru. Wskazywałoby to na echa rodem z Eneidy, Wergiliusza. Legenda mówi, że gdy mężczyźni udali się w głąb lądu, by znaleźć odpowiednie miejsce na osiedlenie się, kobiety, które miały już dość morskiej tułaczki, załatwiły sprawę po swojemu i spaliły okręty. Ale jak tu uniknąć srogiego gniewu mężów? Najlepiej zamknąć im usta ustami. Coś musi w tym być, gdyż co bardziej rezolutne panie do dziś stosują tę metodę na uśmierzenie męskiego gniewu.

W dalszym ciągu historycznej podróży śladem błędnych strzał Amora należałoby przytoczyć dowody z pisma klinowego. Ponieważ jednak uczeni spierają się na temat tego, czy podejrzewany o to znak klinowy oznaczał pocałunek, czy raczej pastwienie się żony nad mężem, pozwolę sobie ten okres pominąć i od razu przejść do pradziejów rodu ludzkiego. Istnieje mianowicie podanie, według którego na pocałunek trafił, i to zupełnie przypadkowo sam Adam w Raju. Jak do tego doszło? Już opowiadam…

Pewnego dnia, gdy Ewa oddawała się popołudniowej drzemce, pewna pszczoła – uznawszy, że jej piękne wiśniowe usta są kwiatem – usiadła na nich i zgubiła tam odrobinę nektaru. Adam był ciekawy, co też takiego ów pracowity owad zostawił na wargach Ewy. A że był wrażliwcem i nie chciał jej budzić, pochylił się nad nią, delikatnie przylgnął ustami do jej ust i próbował językiem posmakować tego, co miała na wargach. Wówczas Ewa się przebudziła i, zachwycona dowcipem męża, poprosiła o jeszcze. Tak się zaczęło to, czemu z takim zapamiętaniem oddajemy się do dzisiaj.

Wydaje mi się, że każdy dzień bez tego aktu jest zubożony o coś wyjątkowego. Gdy czytam utwory wielkich poetów, rysuje mi się niezwykły obraz związany z wyrażaniem uczuć. Rozchylone usta przypominają kwiat. A pocałunek? To nektar, który za każdym razem spijamy z taką przyjemnością, jakbyśmy próbowali go po raz pierwszy. Ale pod warunkiem, że robimy to tylko z tą jedną, jedyną osobą. I na tym chyba polega fenomen pocałunku!

KOMENTARZ AUTORSKI:

2 komentarze

  1. Pierwszy pocałunek to jedna z najważniejszych chwil w życiu. Pamiętamy go bardzo długo, czasem do końca życia. Każdy następny jest nieco mniej ekscytujący, ale i tak wywołuje u nas niesamowite doznania. Pocałunek to piękna gra. Jest narkotykiem, oddechem drugiej osoby,. Rozpala zmysły, jest wstępem do rozkoszy, jak chłodny deszcz w upalny dzień, zostawia smak miłości na ustach, wystarczy pocałunek by zrozumieć, że jest się kochanym. Lekkie muśnięcie jest jak obietnica, zostawia rozedrgane wargi w niepewności. Francuski pocałunek potrafi rozbudzić wszystkie zmysły, jest spełnieniem, wszystko zaczyna i kończy.
    W nim wszystko się zawiera: słowa, myśli. Więc kto chce całować niech całuje w usta.

    Katarzyna R.
    1. Co za doświadczenie, Pani Kasiu! Jestem pod wrażeniem. Miałbym ochotę dołączyć Pani komentarz do postu, ale prawa autorskie, to prawa autorskie. Ach…

      ZBYSZEKN

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *