Kraina ślepców należy do moich ulubionych opowiadań G. H. Wellsa. Im dłużej żyję, tym dobitniej przekonuję się, że puenta zawarta w tej historii ma charakter ponadczasowy. Wielka piramida, w której jeden zatyka oczy drugiemu – na ilustracji obok – doskonale oddaje naturę ludzkich społeczeństw. Jednakże, gdybyś komuś powiedział “ta historia mówi o tobie”, ruszyłby na ciebie jak taran. Ludzie nienawidzą prawdy, zwłaszcza prawdy o sobie. Dlatego ograniczę się jedynie do podsumowania kluczowych elementów dzieła angielskiego myśliciela. Nie mam złudzeń, co do tego, kto odniesie korzyść z niniejszego wpisu. Wiem, że “mądry uchwyci w lot, głupiemu nie pomoże młot”. Pisze to dla tych, których wzrok potrafi przebić się przez mroki propagandy medialnej. Pisze to po to, żeby powiedzieć: nie jesteście sami!

Kraina ślepców opowiada o młodym mężczyźnie, który zagubił się w górach. Człowiek ów najął się jako przewodnik grupy Anglików, chcących zbadać niektóre szczyty Andów. Nocą, gdy rozbili obóz, Nunez – bo tak miał na imię – ześlizgnął się po upłazie śnieżnym, a swoim upadkiem wywołał lawinę i ślad po nim zaginął. Przetrwał jednak to zdarzenie, życie ocaliła mu opatrzność i śnieg. W dolinie, do której trafił, natknął się na ludzkie siedziby, które były dość niezwykłe, ponieważ nie miały okien. Gdy podszedł bliżej, odkrył, że wszyscy mieszkańcy tej doliny byli niewidomi.

Ludność w tej dolinie nie rozumiała nawet, czym jest wzrok. Dlatego uważali Nuneza za dzikiego człowieka, dzikiego człowieka ze skał. Stwierdzono, że jego umysł jest bardzo prymitywny, a mowa pierwotna. Starszyzna w dolinie uznała, że Nunez nie jest w pełni ukształtowanym bytem, mimo że on starał się ich przekonać, że jest inaczej, na odwrót. Opowiadał im o niebie, górach, kolorach, o wzroku, ale te pojęcia wydawały im się niezrozumiałe, gdyż od wielu pokoleń byli ślepi. Nazwy rzeczy widzialnych zaginęły w ich mowie i po prostu nie rozumieli, o czym mówił. Uważali to za bajki i fantazje.

Z wolna Nunez zdał sobie sprawę, że jego pochodzenie, dar wzroku, znajomość cudów świata, nie zjednają mu wcale uznania, a wręcz przeciwnie – wrogość. Zrezygnował z prób przekonywania ich i zaczął słuchać. Miejscowi mędrcy wyjaśnili mu, że czas dzieli się na dwie pory – ciepłą i zimną i że w ciepłej należy spać, a pracować w zimnej. Zrozumiał, że chodzi o dzień i noc, że ślepcy śpią w ciągu dnia, a nocą pracują. Mędrcy przedstawili mu również szereg innych zagadnień filozoficznych, które z jego perspektywy wydawały się być jedynie absurdalnymi dywagacjami.

Dla Nuneza to wszystko było trudne do ogarnięcia. W końcu widział świat, był dowodem istnienia wzroku. Jednakże za każdym razem, gdy próbował podzielić się tą prawdą, ludzie szydzili z niego. Takie reakcje przytłaczały go, więc w końcu zbuntował się i uciekł w góry. Niestety, nie miał tam, co jeść i głód zmusił go do powrotu. Ślepcy byli skłonni pomóc mu, ale pod warunkiem, że wyrzeknie się swoich “herezji”. Musiał publicznie ogłosić, że wzrok to iluzja i że świat kończy się na granicach ich doliny. Zmuszony był zgodzić się na te warunki i żyć według ich przekonań i zwyczajów.

Z biegiem czasu Nunez zakochał się w młodej dziewczynie, która bardziej niż ktokolwiek inny przypominała osobę widzącą. Ale krewni sprzeciwiali się jej związkowi z kimś niedorozwiniętym, za kogo uważano Nuneza. Ojciec dziewczyny zwrócił się w tej sprawie do starszyzny.

Wtedy jeden ze ślepych doktorów oświadczył:

– Zbadałem go i wiem, co powoduje jego upośledzenie. Chorobę u niego wywołują mianowicie te dziwne miejsca, zwane oczami, które istnieją jedynie po to, aby tworzyć miłe dołki na twarzy. W jego przypadku są one chore i uciskają mózg. Nienormalnie nabrzmiałe, otoczone włosami o ruchliwych powiekach. Świadczą o chorobie. Jego mózg jest nieustannie podrażniony.

– Co wobec tego począć? – zapytano doktora.

– Należy usunąć te drażniące narośle – odparł. – W tedy będzie zupełnie zdrów i stanie się doskonałym obywatelem.

Gdy Nunez o tym usłyszał, bardzo się zmartwił. Ukochana jednak zaczęła nalegać, aby się zgodził.

Młodzieniec powiedział wtedy:

– Tyle jest pięknych rzeczy – kwiaty, drzewa; dalekie niebo; zachody słońca, gwiazdy! I ty!… Dla ciebie samej dobrze jest mieć wzrok. Widzieć twoją słodką, pogodną twarz, twoje śliczne usta, twoje kochane, piękne ręce. Oczarowałaś właśnie moje oczy, moje oczy prowadzą mnie do ciebie – a ci idioci chcą mi je zabrać. Odtąd będę musiał dotykać cię, słuchać, ale nigdy cię nie zobaczę. Nie! Ty przecież nie chcesz zmusić mnie do tego, prawda?

Dziewczyna odparła, że bardzo chce, aby byli razem. W ciągu tygodnia, poprzedzającego operację, która miała go dźwignąć do rzędu wolnych obywateli Krainy Ślepców, Nunez nie zaznał snu. W czasie gorących, słonecznych godzin, gdy wszyscy spali, siedział i rozmyślał, albo włóczył się bez celu, rozważając w myślach okropny dylemat. Chociaż już dał swoją zgodę, to wciąż wahał się! Upłynęła wreszcie ostatnia noc, wypłynęło wspaniałe słońce, ponad złotymi wierzchołkami gór i rozpoczął się dla Nuneza ostatni dzień, w którym widział.

Spotkał się ze swoją ukochaną i powiedział do niej:

– Od jutra już cię więcej nie zobaczę.

– Najdroższy! – odrzekła, ściskając go mocno za ręce. – Nie będziesz prawie wcale cierpiał. Zniesiesz to, wytrzymasz dla mnie, najukochańszy. Jeżeli serce i życie kobiety mogą wynagrodzić poświęcenie, ja ci to wynagrodzę. Mój najdroższy, ja ci to wynagrodzę.

Nunez wciąż jednak nie był pewien, potrzebował przemyśleć to sam na sam ze sobą. W tym celu udał się gdzieś daleko, gdzie mógłby popatrzeć na bujne łąki, całe w narcyzach, i tam pozostać aż do godziny swojej ofiary. I kiedy szedł przed siebie, podniósł oczy i zobaczył schodzący z gór pranek, który przypominał anioła.

W obliczu tego cudu, miłość Nuneza i świat w dolinie ślepców wydawali mu się jak okropny sen, jak koszmar. Zaczynał znów marzyć o wielkim, wolnym świecie, do którego należał, z którego pochodził. Pomyślał wtedy, że być może, udałoby się po dniu albo dwóch wspinaczki, po przebyciu paru przełęczy wrócić, wydostać się z doliny. Zaczął marzyć o podróży przez miasta i wsie, lasy, o podróży wartką rzeką, aż do chwili, kiedy jej brzegi się rozstąpią, kiedy się wypłynie na morze – morze bezgraniczne, z tysiącem, tysiącem wysp i z okrętami, dążącymi w mglistą dal, we wszystkie strony świata.

Oczy Nuneza z rosnącym zainteresowaniem zaczęły badać stromiznę, dzielącą go od świata. Gdyby tak, na przykład, zacząć się wspinać tędy, po tych piargach, aż do tamtego komina górskiego, a gdyby tak wspiąć się jeszcze wyżej i wyżej, można by się stąd wydostać. Obejrzał się na wioskę i patrzył długo. Myślał o ukochanej i stawała się dlań coraz mniejsza i coraz dalsza.

Wtedy zwrócił się znowu w stronę górskiej ściany i bardzo ostrożnie zaczął się wspinać…

 

-37-

2 komentarze

  1. Chociaż mówi, się, że dobrze widzi się tylko sercem a wizje ma się w głowie, to jednak na pierwszy rzut oka widzimy, dostrzegamy, zanim zmysły cokolwiek poczują a głos powie. Chociaż czasem lepiej jest być ślepcem i nie widzieć nieudolnych poczynań innych.

    Katarzyna R.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *