Na „Targach Dobrej Książki” we Wrocławiu parę osób zadało mi pytanie o sens pisania kolejnej książki o Daisy von Pless. Wyznam, że już parę razy podejmowałem tę kwestię przy innych okazjach. Rzeczywiście, wydane zostały Pamiętniki księżnej oraz kilka książek historycznych, wśród nich znakomite Siostry, Barbary Borkowy. Mogłoby się wydawać, że istotnie nie ma takiej potrzeby. Osobiście mam jednak inne zdanie. Dlatego pozwolę sobie w związku z tym przytoczyć wypowiedź kobiety, która również stanęła przed zadaniem napisania swoich wspomnień. Jej słowa mogą posłużyć za przyczynek do rozważenia tego zagadnienia.
Żyjąca współcześnie z księżną Daisy – zaledwie 4 lata od niej młodsza – światowej sławy tancerka, Isadora Duncan, napisała swego czasu coś, co wiele nam mówi o autorach wspomnień i pamiętników z tamtych czasów, a wydaje mi się, że w ogóle o autorach tego rodzaju form literackich:
„Każda kobieta czy mężczyzna, którzy by napisali prawdę o własnym życiu, napisaliby wielkie dzieło. Lecz nikt nie ważył się napisać prawdy o sobie. (…) Żadna kobieta nigdy nie powiedziała prawdy o swoim życiu. Autobiografie przeważającej części sławnych kobiet to serie sprawozdań o zewnętrznym życiu, drobnych szczegółów i anegdot, które nie rekonstruują ich rzeczywistego życia. Chwile wielkich radości czy wewnętrznych zmagań są tam dziwnie przemilczane”.
I taka jest mniej więcej rola pamiętników, zwłaszcza tych, o których z góry wiadomo, że zostaną opublikowane. Mówią one tak wiele, że niewiele z nich pozostaje w głowie. Książki historyczne z kolei skupiają się na faktach. A fakty – jakkolwiek ważne – to zaledwie jedna strona rzeczywistości. Drugą, o wiele ważniejszą stroną prawdy są motywy, które doprowadziły do takich, a nie innych zdarzeń. I tu wchodzimy na grunt, na którym stopę może postawić tylko powieściopisarz. Powieść biograficzna posiada w sobie ten właśnie sens, że łączy w jedno dwa szalenie ważne aspekty rzeczywistości: fakty i towarzyszące im uczucia.
Dlatego zamiast odpowiadać na pytanie o sens kolejnej książki o Daisy, watro się zastanowić w oparciu o co większość ludzi podejmuje decyzje: fakty czy uczucia? Wydaje nam się, że bierzemy pod uwagę i to, i to (choć jestem pewien, że 90% z nas kieruje się głównie emocjami). Żeby dobrze poznać człowieka nie wystarczą same fakty, potrzebujemy znać także motywy, które nim kierowały. I taki jest właśnie sens powieści biograficznej o Daisy!
Zdaję sobie sprawę, że powyższy argument jest pewnym uproszczeniem. Dlatego nie wchodząc w Bóg wie jakie dywagacje, proponuję po prostu lekturę książki pt. Daisy. Błękitna tożsamość. Dopiero na kartach powieści czytelnik znajdzie odpowiedź na pytanie: czy był sens, czy też nie było sensu pisać kolejną książkę o księżnej.
A ja czekam na drugą część,pozdrawiam serdecznie Grażyna Kowalkowska.Spotkaliśmy się w Pszczewie.
Z niecierpliwością czekam na druga część Daisy 🤔🤔🤔
Jest sens pisanie i pózniej czytanie o księżnej. Ja osobiście tak mocno wczułam się w jej postać, że przez parę dni, tygodni nie mogłam nic innego czytać. Same suche fakty nie byłyby tak interesujące. Jednak jak się włoży uczucie w pisanie to wychodzi cudna książka. Czekam z niecierpliwością na drugą część.😀
Natomiast ja z ogromną cierpliwością piszę. Niebawem Pani niecierpliwość spotka sie gdzieś z moją cierpliwością i…
Jestem tylko czytelniczką i jeżeli książka jest dobra to mam prawo być niecierpliwa. No a Pan jako autor powinien być bardzo cierpliwy i wytrwały w stosunku do czytelników jak i do pisania. Czego bardzo życzę😀😀😀