Dzisiaj chcę napisać o pokorze, czyli postawie umysłu tak rzadko spotykanej we współczesnym społeczeństwie, że prawie niespotykanej. W erze powszechnej bufonady, temat ów może się wydawać mało atrakcyjny. Ale nie zraża mnie to, gdyż mam świadomość, że piszę tylko dla niektórych, dla podobnych sobie.
Kontekst, w jakim zamierzam przedstawić ten temat, jest zupełnie wyjątkowy. Nie ma chyba bardziej zarozumiałej, nadętej i narcystycznej społeczności niż tak zwani artyści, a literaci w szczególności. Nie twierdzę, że wszyscy, ale wielu oburącz podpisałoby się pod inskrypcją starożytnego króla asyryjskiego, Assarhaddona: „Jestem potężny, jestem wszechpotężny. Jestem bohaterem, jestem mocarzem, jestem tytanem”. Amen. Tak przynajmniej wynika z ich – mniej lub bardziej zawoalowanych – pień na swój temat.
Ale na tym tle zyskuje tylko przykład, którym chcę się posłużyć. Ludwik Hieronim Morstin – bo o nim mowa – napisał swego czasu sztukę pt. Święty. Zainspirował go do tego widok katedry sieneńskiej we Włoszech, którą ujrzał w blasku zorzy porannej. Utwór ten został przetłumaczony na język włoski przez poetę Giudo Pinelliego. I dopiero wtedy nastąpił ów nieprawdopodobny ciąg zdarzeń, który pięknie uzmysłowia, czym jest naprawdę pokora.
Otóż gdy Morstin przeczytał przekład swojego utworu na język włoski, doszedł do wniosku, że jest on o wiele lepszy niż jego polski oryginał. Wobec czego sam wykupił cały dostępny w kraju nakład swojej sztuki i postanowił na nowo, z języka włoskiego, przetłumaczyć swój własny utwór na język polski. I wcale się tego nie wstydził. W książce Moje przygody teatralne, napisał: „Jest to chyba jedyny przypadek w literaturze, by autor tłumaczył z obcego języka swoje dzieło, i z dobrym rezultatem”.
Żeby bardziej uwypuklić, jak niezwykły to przykład, dodam tylko, że ktoś, kto zada sobie trud, by sprawdzić w Wikipedii, kim był bohater mojego wpisu, przekona się, że to pochodzący z bogatej ziemiańskiej rodziny hrabia polski, dyplomata i major Wojska Polskiego. Przed II wojna światową rezydował w pałacu w Pławowicach, który po wojnie ukradli mu komuniści. I w tym kontekście jego skromność nabiera jeszcze większego znaczenia.
Jeśli ktoś nie do końca zrozumiał, co miałem na myśli, trudno. Wydaje mi się jednak, że ta historia w sposób praktyczny ilustruje, czym jest pokora. Mógłbym się rozpisać jeszcze na kilka kolejnych akapitów, ale po co? Zostawiam to, jako przyczynek do rozmyślań…
Na temat pokory nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo podobno jestem z tych niepokornych (chociaż sama uważam, że jestem uosobieniem pokory). Jednak zwykle to, co inni o nas myślą jest bliższe prawdy niż to, co sami sądzimy na swój temat. Sami dla siebie możemy być zbyt krytyczni lub zbyt pobłażliwi, dlatego właśnie to Ci zewnętrzni obserwatorzy zdarzeń z naszym udziałem są bliżej najprawdziwszej prawdy o nas samych. I ja w to wierzę i to uznaję, tym samym po raz kolejny udowadniając sobie samej swoją własną pokorę.
Ale mam też tak, że gdy chcę się wzmocnić w rzeczonej pokorze, to kieruję się ku ulubionemu Josemaria Escriva i jego mądrości.
589
Gdy usłyszysz oklaski triumfu, niech w twoich uszach zabrzmi również śmiech, który wywołałeś swoimi niepowodzeniami.
590
Nie pragnij błyszczeć niczym pozłacany kurek na dachu potężnego budynku. Choćby lśnił najpiękniej i był umieszczony bardzo wysoko, nie ma to znaczenia dla trwałości budowli.
— Obyś był raczej jako ów stary kamienny blok, ukryty pod ziemią, w fundamentach, gdzie nikt cię nie dostrzeże; dzięki tobie dom się nie zawali…
A od czasu ukazania się Pana tekstu, również ku niemu kieruję się rozeznając to zagadnienie i zastanawiając się, czy sama byłabym zdolna do takiego zachowania. Nie mam jednak pewności czy to pokora doszła u niego do głosu, czy raczej perfekcjonizm. Pokorą mogło być przyznanie się do faktu, że ,,Uczeń przerósł Mistrza” ale cały pozostały ciąg zdarzeń czy był jednak dyktowany pokorą czy być może wyniknął z potrzeby uczynienia swojego dzieła doskonałym? A może i jedno o drugie?
Pokornie przyznaję się, że nie umiem tego rozeznać.
Bycie pokornym to największa zaleta, uczy nas, że jednak jesteśmy ograniczeni. To przyznawanie się do błędów ale też wyciąganie lekcji z nich.
“Złoto jest dla ciebie piaskiem” – to prawdziwa pokora i szacunek do życia.
Czytałem gdzieś, że pokora pochodzi od zwrotu “pochylić się”. Zawsze wyobrażałem sobie w związku z tym drogę pełną dziur i wybojów, którą muszę pokonać nocą. Nawet jeśli niebo jest usłane gwiazdami, trzeba mimo wszystko pochylić głowę, aby nie skręcić karku.
Myślę, że pokora jest potrzebna, gdy wyruszamy w którąś z pięknych podróży naszego życia. W przypadku artysty jest niezbędna, żeby robić postępy.
Ale można ją stracić.
Przypomina mi się Edgar Allan Poe. Na początku swej drogi był pokorny, ale gdy stał się sławny, to się zmieniło. Kiedyś przeczytał kilku przyjaciołom swoje nowe opowiadanie. Któryś z nich zauważył, że zbyt często używa imienia głównego bohatera. Jego dumna natura nie mogła ścierpieć takiej otwartej nagany, więc zanim ktokolwiek zdołał mu przeszkodzić, cisnął wszystkie kartki w ogień. W ten sposób uległo zniszczeniu opowiadanie „całkowicie wolne od ponurego nastroju typowego dla pisarza”.
Mam wrażanie, że duma bardzo często przeszkadza ludziom przeżyć najpiękniejsze historie swojego życia…