Swego czasu nosiłem się z zamiarem napisania historyjki pt. „Wróżka Wanda”. Miała ona wejść w skład książki Scenki z życia we dwoje. Było to oparte na faktach opowiadanie o tym, w jaki sposób wróżka rozbiła udany związek miedzy dwojgiem naprawdę pasujących do siebie ludzi. Kobieta pod pseudonimem „Wróżka Wanda” była rzeczywistą postacią i cieszyła się ogromnym powodzeniem wśród klientek na wrocławskim Muchoborze. Zdaje się, że zadarła z kimś z kryminalnego półświatka, bo nagle zniknęła z Wrocławia i pojawiła się – pod zmienionym pseudonimem – w Gdyni.
Żeby przedstawić tę historię w sposób wiarygodny, przerzuciłem mnóstwo materiałów dotyczących wróżek i wróżbiarstwa. Parę dni temu trafił mi do ręki jeden z artykułów z tamtego okresu. Był to reportaż znanej francuskiej dziennikarki, Fanny Deschamps, która zadała sobie trud, aby poznać kulisy tajemniczego, lecz cieszącego się nieustannym wzięciem zawodu wróżki. Fanny zapisała się na kurs korespondencyjny wróżbiarstwa i telepatii. Z niemałą uwagą czytałem jej doświadczenia i muszę przyznać, że gdybym w przeszłości korzystał z usług specjalistek od uchylania wrót przyszłości, po lekturze tego tekstu nie miałbym najlepszego samopoczucia.
Ale do rzeczy… Aby nie zamęczyć czytelnika zbyt dużą ilością szczegółów, przytoczę niektóre, co bardziej dystynktywne, ustępy z kursu. Już na samym początku Fanny przeczytała:
„Musisz zdać sobie sprawę, że żadna wróżka nigdy niczego nie widzi, ani w szklanej kuli, ani w fusach po kawie, ani gdziekolwiek indziej. Jeśli podczas ćwiczenia ze szklaną kulą masz rzeczywiście wizje, natychmiast zamknij książkę i nigdy do niej nie wracaj. Lekceważąc ten znak, ryzykujesz, że popadniesz w chorobę”.
„Nie wpadaj w panikę, jeśli byłaś kiedykolwiek świadkiem wywoływania na twoich oczach zjawisk telepatycznych. Wszystkie te zjawiska są robione sztucznie, przy pomocy specjalnych sygnałów czy szyfru wymienianego z partnerem. Są to rzeczy trudne, chociaż do opanowania. Ale od ciebie klientki nie będą żądały, abyś była prestidigitatorem. Wystarczy im to, co widzisz ty sama, i w to uwierzą. A wtedy praca stanie się dużo łatwiejsza”.
Dociekliwa reporterka nie poprzestała jednakże na samym tylko kursie; zafundowała sobie dodatkowo prywatne lekcje u doświadczonej wróżki z pozycją zawodową. Nim przejdę do meritum szkolenia, dodam tylko, że przydatność Fanny do zawodu nie została zweryfikowana na podstawie jakichś paranormalnych predyspozycji, lecz w oparciu o zachowanie kota wróżki, który na wszelkie możliwe sposoby okazywał kobiecie swoje zainteresowanie. Z oczywistych względów przytoczę instruktaż w okrojonej wersji.
Fanny: Czy będę słyszała głosy?
Wróżka: Tylko w przenośni, w przenośni… To rodzaj przynęty. Przy odrobinie znajomości psychologii i doświadczeniu, mówiąc rzeczy bardzo codzienne i oczywiste, zawsze trafisz na coś, co się sprawdzi. To natychmiast odpręża klientkę, uspokaja się wyraźnie i od tego momentu sama zaczyna z tobą współpracować. Jeśli jakaś kobieta do ciebie przychodzi, to znaczy, że wierzy w wróżby. Przyjrzyj się jej uważnie, obejrzyj wszystko: ubranie, fryzurę, paznokcie, rodzaj biżuterii, zwróć uwagę na słownictwo, jakiego używa – i dopiero wtedy zaczynaj mówić. Powinnaś ćwiczyć umiejętność obserwacji…
Fanny: Mówiono mi, że wizje można wywołać specjalnym sposobem – na przykład wbijać sobie paznokcie w rękę, albo łaskotać szydełkiem w zasięgu kolana ze względu na nerw, który tamtędy przechodzi i idzie do odpowiedniej komórki w mózgu.
Wróżka: Do odpowiedniej komórki?
Fanny: Tak…
Wróżka: Masz zamiar pracować, czy stroić sobie żarty? Weź lepiej kulę i postaw ją na fioletowym suknie.
Fanny: Jest już czerwony dywan, po co jeszcze fioletowe sukno?
Wróżka: Żeby uzyskać ultrafioletowe promienie. Kiedy pracujesz z kulą, musisz trochę zwolnić ruchy, wszystko rób jak najciszej, spokojnymi gestami. Oczy na pół zamknięte, twarz zasłuchana… Teraz jesteś tylko pokornym medium, które prosi o łaskę widzenia. Odczekaj chwilę. Klientka chętnie poczeka, zostaw ją w niepewności, jej napięcie będzie wtedy rosło… Kiedy będziesz mówiła, głos powinien być spokojny, trzeba mówić raczej wolno, ale nie głosem pozbawionym wyrazu. To by przypominało hipnozę, a nie o to chodzi… Będą oczywiście dni, kiedy ci nie dopisze inspiracja. Nie zmuszaj się do niczego, jesteś zmęczona. Klientki są do tego przyzwyczajone, wiedzą, że dar widzenia jest darem kapryśnym. Każesz przyjść innym razem i sprawa załatwiona.
Fanny: Czy mam wtedy policzyć taniej?
Wróżka: Nigdy w życiu! Wizje się nie pojawiły i to nie twoja wina. Na stole powinnaś mieć parę drobiazgów – najlepiej coś artystycznego. Nigdy nie wiadomo, który przedmiot pomoże ci w skojarzeniach.
Fanny: Rzeczywiście, dzięki przyciskowi w biurku w kształcie łódki mam pierwszorzędną wizję: Łódka… Okręt… Podróż…
Wróżka: Dobrze…
Fanny: Łódka… Baleary…
Wróżka: Nie rozpędzaj się tak daleko…
Fanny: Łódka… Mojżesz… Kołyska…
Wróżka: O, kołyska! Kołyska bardzo się przydaje. Dzieci rodzą się stale i u wszystkich.
Fanny: A wróżenie z piasku czy herbaty?
Wróżka: To jarmarczne sztuczki. Odmawiaj wróżenia z fusów po kawie. Człowiek się brudzi, a poza tym to kłopotliwe. Robiąc kawę dla każdej klientki tracisz czas, nie mówiąc o kosztach. Metody wróżenia muszą iść z duchem czasu, jak metody plombowania zębów.
Fanny: A zamawiania?
Wróżka: Odmawiaj i możesz się nawet oburzać. Interesuje cię współczesna wiedza telepatyczna i nie wierzysz w żadne zamawiania na średniowieczną modłę. Lepiej poznaj trochę astrologię. To ma przynajmniej opinię, że jest naukowe.
Po ukończeniu prywatnych lekcji, Fanny Deschamps postanowiła rozpocząć praktykę pod pseudonimem Aidy z Etiopii. Zaprzyjaźniona dekoratorka wnętrz pomogła jej urządzić poddasze z niesamowitym bocznym oświetleniem. Kupiła czarnego kota, który miał zwyczaj pojawiać się w najmniej spodziewanym momencie i zabrała się do dzieła. Wszystko jak na filmie! Znajomi rozpuścili wici i pojawili się pierwsi klienci. Znamienne, że nikogo nawet nie zdziwiło, iż Aida z Etiopii jest biała!
Oto przykład jednej z takiej wizyt. Dama około pięćdziesiątki z sercem trzynastolatki. Pierwsze pytanie i Aida wie już wszystko.
Dama: Kocha mnie dla mnie samej, czy dla mojego mieszkania? Czy ja, wdowa z zabezpieczoną starością, powinnam sobie zaprzątać głowę małżeństwem, i to z przeciętnym grafikiem, w dodatku o 22 lata młodszym ode mnie? (wyciąga fotografię i nie wiadomo dlaczego mówi z zadowoleniem) Niech pani spojrzy, wygląda na dużo więcej, prawda? Jest już nawet łysawy.
Aida: Proszę spojrzeć na układ kart: tu wyraźnie widać małżeństwo.
Dama: (rozpromieniona) Kiedy to będzie, czy widzi pani coś w kartach?
Aida: Już niedługo… Widzę tworzącą się szczęśliwą parę, ale po pewnej zwłoce…
Dama: (zdjęta niepokojem) Zwłoka? Jakaś inna kobieta?
Aida: Pani jest jedyną kobietą, która wchodzi w rachubę. Zwłoka nie pochodzi od niego, jest z pani winy.
Dama: (zbita z tropu) Z mojej?… mojej?…
Aida: Tak, celowo pani sprawę opóźnia. Chce się pani jeszcze zastanowić, poradzić prawnika. Czy zna pani jakiegoś dobrego adwokata? Osoba związana z prawem, stojąca tuż przy pani ma dobroczynny wpływ na pani sprawy. Proszę się stosować do jej porad…
Wróżba uwieńczona sukcesem! Dama będzie zadowolona z przepowiedni, będzie polecać Aidę, jako znakomitą wróżkę. Pozostałe wróżby – wyjąwszy tematykę – niczym w zasadzie nie różniły się od przytoczonej powyżej. Ot, choćby przykład dziewczyny, którą chłopak uderzył w twarz. Kto by nie potrafił jej powróżyć? Przecież nie trzeba być jasnowidzem, żeby czarno na białym widzieć ich wspólną przyszłość!
Lektura tego frapującego reportażu doprowadziła mnie wówczas do następującego wniosku: publiczność wróżek jest najsmutniejszą publicznością na świecie. Do poszukiwania adresu wróżki zmusza ludzi niepokój i samotność. Są to zazwyczaj takie osoby, którym trudno utrzymać w dłoniach ster własnego życia. A jest ich niemało. Wróżbiarstwo ma więc przed sobą prosperity, czego nie da się już powiedzieć o jego klienteli.
Wróż zarabia na tym, że mówi ludziom to, co zazwyczaj chcieliby usłyszeć, a cała jego sztuka polega na tym, aby się domyśleć, co usłyszeć by chcieli. To takie sprzedawanie nadziei naiwniakom przy jednoczesnym naciąganiu na kasę.